W pracy z młodzieżą w kryzysie bezdomności mającą w swoim doświadczeniu wychowanie w instytucji, czasem również pobyt w zakładzie karnym, trzeba przywyknąć do kłamstwa. Mówienie nieprawdy jest jedną z podstawowych strategii przetrwania. Kłamstwo pozwala osiągnąć wymarzony cel, umożliwia unikanie konsekwencji, daje szansę na przedstawienie siebie w odpowiednim świetle. Problem w tym, że ta strategia nie sprawdza się na dłuższą metę.

Większość naszej młodzieży po pewnym czasie przekonuje się o tym, że bazując na kłamstwie, nie można wiele zbudować. Pierwsze konsekwencje nie prowadzą jednak do wyciągania natychmiastowych wniosków, ale cieszy mnie, jeśli pojawiają się drobne wyrzuty sumienia i wstyd. To jest jakiś początek do konfrontowania sytuacji i zmierzenia się z prawdą – własnymi niedoskonałościami, problemami, ograniczeniami.

Oto kilka przykładów różnych kłamstw, które udało się nam odkryć. Warto dodać, że zwykle, zanim głośno wypowiemy: „kłamiesz”, domyślamy się, a nawet wiemy, że tak jest. Często niestety naiwnie wierzymy, że nasz podopieczny postanowi się przyznać.

Kłamstwo towarzyszy na każdym kroku tym, którzy są uzależnieni. Często ma bezpośredni związek z przymusem brania czy picia.

PA chorował dość poważnie i musiał wykupić leki o wartości prawie trzystu złotych. Nie miał pieniędzy, bo kolejne hospitalizacje blokowały możliwość podjęcia pracy.

PA ma dopiero dwadzieścia lat i właściwie jest sam na świecie. Mógł liczyć jedynie na pomoc obcych ludzi. Gdy przedstawił receptę i sprawdził ceny leków, otrzymał od nas pieniądze. Po zakupie miał dostarczyć fakturę.

Poszedł do apteki, ale już nie pojawił się w biurze.

Wrócił dzień później i zapewnił, że wszystko załatwione, ale zapomniał przynieść rozliczenia. Zostawił je nieopacznie w hostelu, który w tamtym czasie mu opłacaliśmy.

Sytuacja powtórzyła się w kolejnych dniach:

– Choroba, roztargnienie – tłumaczył brak dokumentu księgowego.

Początkowo chciałam wierzyć, że jest jak mówi, ale po tygodniu moja wiara, że zobaczę oczekiwaną fakturę, spadła do zera. Wreszcie słysząc kolejne wykręty, nie wytrzymałam:

– A może w końcu powiesz, że nie masz tej faktury?! Może przyznasz się, że przehulałeś te pieniądze?! Słuchać już nie mogę tych twoich wykrętów!

PA zastanowił się przez dłuższą chwilę i zakomunikował:

– Bo ja kupiłem te leki bez faktury. Znajomy mi załatwił taniej. Takie… wie pani… leki z bazaru…

Ciekawe rozwiązanie! Może wezmę namiary na tego znajomego i też będę mogła zaoszczędzić na lekach, które co miesiąc wynoszę siatkami zaopatrując starszych członków rodziny!

– A może ty jednak wcale nie wykupiłeś tej recepty, co? – mimo wszystko zachęcam do powiedzenia prawdy.

– Pani Agnieszko, przecież ja cały czas biorę leki. Mogę przywieźć je pani i pokazać.

– No to skoro mniej za nie zapłaciłeś, to gdzie jest reszta pieniędzy?

PA znów zastanawia się chwilę, ale szczęśliwie znajduje odpowiedź, która powinna mnie zadowolić:

– Przepraszam, głupio mi, ale byłem głodny. Wydałem na jedzenie.

Gdy po tej serii kłamstw przyłapujemy PA na zażywaniu narkotyków, robi się przestrzeń na powiedzenie prawdy. PA doskonale wie, że abstynencja jest warunkiem korzystania z zakwaterowania w hostelu, więc próbuje się bronić przed koniecznością opuszczania go, tym razem sięgając po fakty. Przyznaje, że nie wykupił leków. Przyznaje, że pieniądze wydał na „przyjemności”. Mimo to, traci dach nad głową. Warunkiem dalszej współpracy z nami jest zwrot pieniędzy, które wydał niezgodnie z przeznaczeniem, w dodatku w sposób, który nie mieści się w granicach udzielanej przez nas pomocy.

Kłamstwo spotykamy każdego dnia. Kontynuując wątek uzależnienia – młodzież zażywająca narkotyki i dopalacze często narażona jest na przykład na tragiczne w skutkach zbiegi okoliczności. Gdy testy wykazują obecność THC, podopieczni tłumaczą, że nie ma to żadnego związku z paleniem!

– Palili inni, ja tylko byłem w tym samym pomieszczeniu – mówią. – To od dymu!

Z kolei alkomat wskazujący na spożycie, to zwykle efekt zjedzenia czekoladek z rumem albo lodów z ajerkoniakiem.

Częste kłamstwa wiążą się także z koniecznością załatwiania trudnych spraw. Gdy pytamy, czy planowana wizyta w urzędzie pracy czy wydziale lokalowym doszła do skutku, uzyskujemy twierdzącą odpowiedź – „wszystko załatwione”.  Dopiero po czasie okazuje się, że do planowanych spotkań nie doszło, bo młodzież bała się, że nie poradzi sobie w urzędzie, nie mogła trafić, pomyliła pokoje, albo zwyczajnie zapomniała, że ma coś zrobić.

Ciekawych odkryć dokonujemy, gdy nakryjemy młodzież na łamaniu regulaminu mieszkań treningowych. Częstym przewinieniem jest umożliwienie przebywania w mieszkaniu osobom, które zostały z niego relegowane.  Ostatniego z waletujących nakryliśmy w szafce pod kuchennym zlewem, w miejscu, w którym powinien stać kosz na śmieci.

Wyobraźcie sobie, że żaden z mieszkańców nie miał z tym faktem nic wspólnego! Albo spali, albo ich nie było, albo w ogóle nie wiedzieli, że kolega już z nimi nie mieszka. Czasem przypuszczali, że wpadł na chwilę, by odebrać pocztę.

Młodzież lubi się także powoływać na słowa i decyzje tych członków zespołu, którzy w danym momencie są nieobecni – „Pani Agnieszka się zgodziła”; „Pani Małgosia powiedziała, że nie trzeba…”. Tylko, że my (zespół) rozmawiamy ze sobą i weryfikacja tych kłamstw jest wyjątkowo prosta.

Jeśli jednak, w końcu, po ciężkich bojach, uda się nam przekonać podopiecznego, że warto współpracować i kierować się prawdą, pojawia się światełko w tunelu, a wraz z nim kolejna szansa i nowy początek.

PA wraca po paru tygodniach. Nadal nie ma kasy, żeby na dzień dobry zwrócić nieuczciwie wydane pieniądze, ale już podjął pracę i twierdzi, że chciałby naprawić swój błąd. Chciałby odbudować zaufanie. Prosi o możliwość przychodzenia do fundacji. Zapisuje się na terapię, pojawia się na grupie wsparcia. Jest w biurze codziennie.

Wchodzę do pokoju, w którym przesiaduje młodzież. Jest tam również PA, któremu oznajmiam:

– Trzeba iść na pocztę i wysłać paczki. Ciężkie są, więc przydałaby się twoja pomoc, ale żebyś je mógł wysłać musiałabym ci dać stówę, a ja ci nie ufam.

Uśmiecham się jednocześnie i wracam do swojego gabinetu. Po paru minutach w jego drzwiach pojawia się PA. Podchodzi do mojego biurka i kładzie na nim swój telefon komórkowy oraz dowód osobisty.

– To zastaw. Teraz mi pani zaufa?

– Hmm… – zastanawiam się utrzymując uśmiech na twarzy – możesz zabrać paczki, ale pójdziesz z nią – wskazuję na inną podopieczną, która akurat nas odwiedziła. – Jej mogę powierzyć stówę. Tobie jeszcze nie.